Przejechaliśmy przez "Królową Przełęczy" PRZEŁĘCZ STELVIO - Passo dello Stelvio Sparkiem przez Stelvio |
|
Są takie drogi które są inne niż
wszystkie, ale mają w sobie elementy wszystkich pozostałych. |
|
Entuzjaści sportów samochodowych uważają
tą drogę za jedną z dziesięciu najniebezpieczniejszych na świecie. O jej trudności nie wspomnę, bo to już zależy od własnych umiejętności. Osobiście nie zauważyłem tutaj niebezpieczeństwa większego niż na drogach klasycznych, jednak urok tej drogi oraz widoków zapierających dech w piersiach nie ma sobie równych. Ta droga naprawdę dość skutecznie przetestuje właściwości naszego samochodu (skuteczność hamowania, moc silnika) oraz własne umiejętności koncentracji jako kierowcy. Na absurdalnie ostrych zakrętach mamy widoki jakich tylko pozazdrościć. Smak i zapach Alpejskiego powietrza w połączeniu z rykiem koni mechanicznych naszego pojazdu, dostarcza maksymalne dawki adrenaliny, którą możemy pożytkować cały rok. Nasz Spark, choć nie należy do pojazdów sportowo-wyczynowych, przy swojej pojemności 1,2 dawał sobie radę całkiem nie źle. Jednak nie do rzadkości należały zakręty i podjazdy, gdzie bieg pierwszy był jedynym możliwym. |
|
Nie bez powodów ta przełęcz nazywana
jest Królową Przełęczy lub Królową Alp. |
|
Słynna ściana północna (fot. wyżej) jest
szczególnie znana wszystkim entuzjastom motoryzacji i cyklingu uwielbiających zapach adrenaliny i górskiego powietrza. Passo dello Stelvio, bo tak w oryginale nazywana jest przełęcz Stelvio, jest trzecią co do wysokości przełęczą Alpejską, jednak jest to najwyższa przełęcz w Alpach Zachodnich którą możemy pokonać samochodem. Jej szczyt jest na wysokości 2750 m n.p.m. Na tą wysokość wspinamy się samochodem po 48 serpentynach od strony północnej, by następnie zjechać zboczem południowym po 36 serpentynach do Bormio lub kolejną przełęczą do Szwajcarii. Pewnym ułatwieniem w pokonywaniu serpentyn jest to, że wszystkie zakręty są ponumerowane kolejno od góry. Należy jednak wziąć pod uwagę fakt, że w tej numeracji brane pod uwagę są prawdziwe zakręty, takie jak niemal w tył na lewo lub prawo. Nie są brane do statystyki i numeracji wszelkiego rodzaju łuki drogi, mniej lub bardziej ostre. |
|
Osobiście podziwiam i darzę ogromnym
szacunkiem rowerzystów którzy pokonują tą przelecz, a jest ich wcale nie
mało. Jest swego rodzaju punktem honoru pokonanie Stelvio czymkolwiek. Widzieliśmy nawet młodego człowiek, inwalidę bez nóg, który pokonywał przełęcz na specjalnym wózku pedałując rękoma. Można spotkać też pieszych. Chodników nie ma, poboczy również, jednak respekt dla natury i ogromu gór wymusza poszanowanie drugiego użytkownika. Nie wypada wchodzić w sprzeczki przed Majestatem Królowej. Zbyt gorliwi ryzykanci nie szanujący praw przyrody zapłacili najwyższa cenę. Stelvio szczególnie upatrzyli sobie motocykliści. Zarówno ścigacze i chopery. Wiatr we włosach na absurdalnie krętej i stromej drodze ma swój niepowtarzalny urok. Jeżeli jest to jeszcze w kraju gdzie przepisów drogowych nie egzekwuje się z chorobliwą skrupulatnością, to mamy wolność i raj w zasięgu własnego rozsądku. |
Dzięki swej niezwykłości Stelvio jest
ogromną atrakcją turystyczną. Przyciąga jak magnes dziennikarzy i
filmowców. W planach było również kręcenie kolejnych przygód Jameas Bonda. Ostatecznie wybrano inną. Stelvio przyciągnęło również i nas. Wijąca sie wstęga przez ogromną ilość zakrętów, w tunelach wykutych w skale, w śród rzek i wodospadów, zielonych łąk i pastwisk, ośnieżonych skalnych szczytach, przez lasy i tam gdzie las już nie sięga prowadzi nas droga na szczyt przełęczy. Taka jest Królowa Alp - Przełęcz Stelvio. Fascynująca, wspaniała i jak na majestat Królowej przystało, groźna. My pokonali ją dwukrotnie. W podróży do Bormio i wracając. |
Fotografie i materiał filmowy Andrzej
Kulka Informacje zebrane z ogólnie dostępnych stron internetowych, folderów i osobistego doświadczenia . |